OD POMYSŁU DO REALIZACJI

Napisz, zadzwoń, przyjdź!

Krótka historia projektowania bez komputera

Dobrze pamiętam reakcję profesora Artura Starczewskiego, kiedy wiele lat temu na pierwszych zajęciach z projektowania graficznego chciałem pokazać mu przygotowane prace na ekranie mojego PowerBooka. „W głowach wam się powywracało. Komputery włączycie może na trzecim roku – usłyszałem. – Tu macie nauczyć się p r o j e k t o w a n i a”.

Projektować bez komputerów? W XXI wieku? Przecież dla wielu projektowanie to właśnie komputer i programy graficzne. Świetne efekty, filtry, miliony fontów…

profesor1

Projektowanie w świetle pochodni

Termin „projektowanie graficzne” wszedł do współczesnego języka w latach 20-stych XX wieku, długo przed pojawieniem się komputerów. Jednak samo projektowanie wizualne towarzyszy człowiekowi od pradziejów.

Znaki, symbole, obrazy, litery rysowane lub pisane stały się graficznymi odpowiednikami słowa mówionego lub myśli. Malowidła naskalne wczesnego paleolitu, sumeryjskie pismo klinowe, egipskie hieroglify, znaki runiczne czy fenicki alfabet możemy traktować jako pewną formę projektowania.

W tym sensie projektowali już Egipcjanie – jako pierwsi tworzyli ilustrowane rękopisy w którym połączone zostały słowa i obrazy by przekazywać informacje. A w IX wieku kancelaria cesarska Karola Wielkiego „zaprojektowała” minuskułę karolińską – prekursora współczesnego pisma.

Od chwili wynalezienie druku i później ruchomej czcionki zdecydowanie usprawniającej proces wydawniczy możemy już mówić w o projektowaniu graficznym. Graficznym, czyli takim, które można wydrukować.

Wszelkie techniki używane aż po czasy nam współczesne miały jedną wspólną cechę – były wykonywane ręcznie. Określenie „krój pisma” nawiązuje do ręcznego wytwarzania (krojenia) form w których odlewano później pojedyncze znaki.

Przeróżne techniki graficzne opierały się na zaprojektowaniu i ręcznym wykonaniu matrycy, czyli formy do wykonywania kopii. Taką matrycą mógł być drzeworyt. Twórca drzeworytu nie był jednak zwykłym rzemieślnikiem. Był artystą potrafiącym rysować, mającym wiedzę o kompozycji, proporcji, budowie ludzkiego ciała. Przygotowanie samej matrycy poprzedzał szereg szkiców i rysunków. Obecnie same w sobie uznajemy je za wybitne dzieła sztuki, a de facto były projektami finalnego druku.

Dizajn w służbie reklamy

Na przełomie XIX i XX wieku secesyjni artyści tworzyli plakaty reklamowe używając technik litograficznych. Ich podstawą jest ręczne przygotowanie matrycy na specjalnym kamieniu. Prace z tego okresu postrzegane są jako początki współczesnego projektowania graficznego, rozumianego w kategorii kombinacji tekstu i obrazu. Właśnie w secesji plakat stał się nowoczesnym środkiem wyrazu.

Ogromny znaczenie na kształtowanie się współczesnego języka dizajnu graficznego miał Bauhaus, pierwsza nowoczesna uczelnia artystyczno-rzemieślnicza powstała w Niemczech doby rewolucji przemysłowej. Co ciekawe, opracowano tam metody pracy w zespołach, w których projektant był tylko jednym z członków. Współpracował np. z psychologiem. Chodziło o to, żeby projekt był nie tylko wyrazem ekspresji artysty. Miał być skutecznym środkiem przekazu. To w Bauhausie uznano, że projektowanie (w tym graficzne) jest zarówno sztuką, jak i nauką.

Główne założenia Bauhausu zostały przejęte w latach 30. XX wieku przez tzw. Szkołę Szwajcarską, która stworzyła najbardziej znany i najbardziej wpływowy styl w projektowaniu graficznym, zwany stylem międzynarodowym. Jego elementy stosowane są z powodzeniem także dziś. Cechą charakterystyczna było wykorzystanie precyzyjnie wykreślonych siatek jako podstawy kompozycji.

W sztuce, jak w życiu, wszystko faluje – od porządku, rytmu, zasad, po ekspresję w której są one łamane. Po Stylu Szwajcarskim przypłynęła właśnie taka Nowa Fala, odrzucająca wcześniejsze zasady.

Komputery wkraczają na scenę

Niezależnie od bieżących trendów nowe technologie zawsze błyskawicznie wkraczały w świat projektowania graficznego. Tak było z areografem, fotografią czy rastrowaniem obrazu. Nożyczki, klej, powiększalnik, dyfuzory, tradycyjny retusz – to był chleb powszedni designerów.

W poligrafii sposób przygotowania materiałów do druku, wykorzystujący materiały światłoczułe, nazywano wówczas fotoskładem. Chronologicznie umiejscowić możemy ten okres między tradycyjną zecernią a składem komputerowym.

Przyszła zatem kolej na rewolucję cyfrową, no i pojawiły się w latach 80-tych ubiegłego wieku komputery. Macintoshe i stworzone do nich oprogramowanie dały początek DTP. Świat stanął na głowie i chyba nadal stoi. Czy wpłynęło to na proces projektowania? Z pewnością ogromnie go przyspieszyło i ułatwiło, dając nowe, nieosiągane dotąd możliwości kreowania obrazu.

Jednak niezmiennie od paleolitu po dzień dzisiejszy podstawą pracy projektanta jest głowa i rodzące się w niej idee. Rysik i gliniana tabliczka, dłuto, pióro, pędzel i tusz czy w końcu komputer, to tylko narzędzia służące do materializacji owych idei.

Świetnie ilustruje to przykład Polskiej Szkoły Plakatu – okresu świetności tej formy sztuki. Przypadał on na lata 50 – 70-te XX wieku. Nikt wtedy o komputerach nie słyszał, bo nie istniały. A twórcy takiego formatu jak Henryk Tomaszewski, Tadeusz Trepkowski, Roman Cieślewicz, Waldemar Świerzy i wielu, wielu innych…. używali plakatówek, tuszu, pędzli, ołówków, nożyczek i kleju, projektując plakaty, które weszły do kanonu sztuki światowej.

Organizowanie obrazu i litery, to projektowanie graficzne. Właśnie o to chodziło profesorowi Starczewskiemu, kiedy mówił swoim studentom, że komputery włączą za kilka lat. Uczył ich sztuki porządkowania. Najpierw myśli, potem kompozycji. I to idea była i jest najważniejsza, choć trudna do zdefiniowania, ponieważ na tworzenie sztuki nie ma jednoznacznych recept. Reszta to warsztat w którym używa się różnych narzędzi.

Jak skończyły się moje pierwsze zajęcia z profesorem? Skruszony wyjąłem z torby projekty wykonane ręcznie. Pozwolił mi też w końcu pokazać co ma na dysku maczka. Efekt był taki, że dostałem w ciągu całego roku akademickiego dwa razy więcej zadań niż reszta grupy. Ale wszystkie wykonywałem już ręcznie.

W Grupie Infomax zajmuję się przede wszystkim marketingiem internetowym. Doradzam Klientom i naprowadzam ich marki na właściwe tory. Tworzę, a następnie wdrażam strategie marki i komunikacji. Mam hopla na punkcie mediów społecznościowych (w szczególności Instagrama), e-mail oraz influence marketingu. Uwielbiam podróże (w szczególności Meksyk), tajską i hinduską kuchnię oraz wszelkiego rodzaju aktywności. Po godzinach prowadzę bloga podróżniczo-lifestyle'owego Gadulec.pl.

Komentarzy

  • makowa panienka

    18 maja 2016

    A Brenda ma jakiś numer telefonu?
    Chyba wpadła mi w oko! 😉

  • 18 maja 2016

    Najpierw zdobyć umiejętności, potem wybrać narzędzie? Wymagający profesor to najlepsze, co może spotkać chcącego się uczyć:) Ciekawy artykuł!

  • Ala Res

    19 maja 2016

    Bardzo mądrze piszesz, przynajmniej na ile mogę pojąć to co nie jest łatwe do zrozumienia:) Myślę,że dla osób z branży to bardzo wartościowy tekst:)

  • 19 maja 2016

    Różnie odbieramy takich profesorów, jednak z czasem okazuje się, że to właśnie oni dali nam najwięcej, bo pozwolili nam odkryć w samych sobie coś nowego.

    Niestety [albo stety?] nie unikniemy nowoczesnych technologii we wszystkich dziedzinach życia, ale ja wciąż bardzo sobie cenię pracę manualną i uwielbiam oglądać dzieła, jakie tworzą uzdolnieni artystycznie znajomi. Owszem, w grafice komputerowej też są dobrzy, ale to, co potrafią wyczarować ołówkiem, węglem i długopisem jest niesamowite 🙂

  • 28 maja 2016

    Świetnie napisane, a bałam się, że przeczytam „za moich czasów to ludzie potrafili projektować, nie to, co teraz na komputerach…” [Maja]

Sorry, the comment form is closed at this time.